BlinDZ podsumowanie


Odkrywanie nowych lądów, przeżywanie nowych przygód ma wielką wartość.
I nawet jak nie wszystko jest tak, jak byśmy chcieli, ogólny rachunek wrażeń jest dodatni. Najważniejszym jest jak najmniej oczekiwać i jak najwięcej przyjąć.

BlinDZ - ekipa przed wyjazdem

We czwartek, 16 czerwca 2017, z różnych stron Polski wyruszyli ludzie, żeby spotkać się w Szczecinie.
Jedni jechali aż z Rzeszowa, inni tylko ze Słupska.
Każdy był ciekaw, jak to będzie, wszyscy byli otwarci na nową przygodę.

Zaczęło się naprawdę fantastycznie.

Wyrazy uznania dla uczestników, za wzajemny szacunek i dyscyplinę. Wszyscy byli tam gdzie trzeba i to o wyznaczonym czasie. Rewelacja.

BlinDZ - załoga przy ogniskuJurek Nędzusiak, naczelny nasz tambylec, zorganizował autobus, który przewiózł zebraną grupę z dworca PKP w Szczecinie do przystani w Policach. Tutaj, po wstępnych odświeżankach i zakotwiczeniu w przystaniowej świetlicy (warunki, zgodnie z obietnicami, były naprawdę … żeglarskie w zawiszowym rozumieniu tego pojęcia), odbyło się ognisko, połączone z kolacją, śpiewankami najpierw prowadzonymi przez zaproszonych miejscowych majstrów od śpiewania, potem już All hends on deck. Było wyjątkowo.

Wspomniany wcześniej Jurek Nędzusiak mówił mi potem: „Wiesz, na takim ognisku ostatni raz byłem ze 30 lat temu. Żeby tak zwyczajnie ludziom śpiewać się chciało. Żeby tak zwyczajnie, po nic przy ogniu posiedzieć”.
Mimo nierzadko długiej drogi, którą ludzie za sobą mieli, późno wszyscy poszli spać. Późno.

BlinDZ - łódki na holuPiątek okazał się być dniem chyba najciekawszym. Zaczęło się od zaprzyjaźniania się z tytułowymi Dezetami. A było ich dwie. Każda zupełnie inna. Jedna wypiękniona, w aluminiowe maszty i laminowany kadłub wyposażona, druga zaś drewniana, pełna ukrytych niespodzianek (dopóki na ten przykład bezan spoczywał na miejscu, wszystko było ok. Po rozwinięciu okazało się, że … bom jest złamany) i jeszcze kilka podobnych. Każda jednak urok swój miała, a załogi dopełniały reszty. Regaty – a i owszem – były. Najpierw ta piękniejsza wyciągała z portu tę … bardziej doświadczoną, a w ostateczności to właśnie ta Dezeta, wjechała na wiosłach pierwsza do Trzebieży.

Trzeba tu wspomnieć o ważnym aspekcie sponsorowania naszych załóg. Otóż jednym ze stałych sponsorów „Zobaczyć Morze” jest właściciel firmy E.C.E, Konrad Łukaszewicz. To on właśnie, dawno, dawno temu zrobił pierwsze udźwiękowienie steru Zawiszy Czarnego. W tych regatach to on właśnie podrzucił pomysł wypukłego zaznaczenia miejsca, w którym trzeba wiosło chwycić, żeby pióro było ustawione prostopadle do wody. Jak okrągły uchwyt wiosła zaznaczyć? Ano pineskami!

BlinDZ - załoga na jachcie w deszczuPogoda była … hmmm… wszechstronna. Było i deszczowo, ale tęczę również można było podziwiać. Czyli wszystkiego po trochu. Było pod żaglami, ale również na wiosłach. Wieczorem, nieco pomoczeni jednak deszcz ochoty na dalej nie wypłukał, wszyscy zameldowali się w tawernie w Trzebieży.

A tutaj wielkie, festiwalowe śpiewanie. Sam tam wystąpiłem, przygotowując uczestników na wspaniałe spotkanie z wyjątkowym i znanym wszystkim zespołem EKT Gdynia. Cała tawerna śpiewała z Jasiem Wydrą „Ludzie nie sprzedawajcie swych marzeń…”.

BlinDZ - duży biały namiotNadszedł czas odpoczynku. Tym razem nie świetlica, a namiot. Prawie dobry. Troszkę mu miejscami ścian brakowało, a że noc była raczej rześka (temperatura coś 10 stopni), to nikt raczej się nie rozkopywał. Niektórzy zasnąć nie mogli, że niby zimno, że niby ktoś chrapał, a przecież wiadomo było, że to przebyte emocje nie pozwalają krwi się uspokoić. I podobno jeszcze nad ranem ktoś śpiewał przez sen…

BlinDZ - Załoga wiosłuje na łódceSobotnie przedpołudnie minęło na łagodzeniu skutków chłodnej nocy, poznawaniu Trzebieży i takich tam ogólnościach. Po południu wypłynęli jeszcze raz. Tak trochę na przekór pogodzie. Mniejsze łódki nie dostały zgody kapitanatu na wyjście, nasi dostali. Pomogły wiosła.

Generalnie okazało się, że ten pomysł z Dezetami bardzo trafionym był. Bo jak nie na żaglach, no to na wiosłach. No i integracja załóg dezetowych jest ciekawą przygodą. Co wam tam będę gadał. Kto był na Dezecie, ten wie.
BlinDZ - Karolina Perdek z gitarą na scenieWieczorem był drugi dzień festiwalu muzycznego.
Najechało się grajków a najechało. Znani, lubiani, wyczekiwani. Jednak nieoceniony, wspominany tu kilkakrotnie Jurek Nędzusiak, wyciągnął na scenę Karolinę. No i świat zwariował. Absolutne szaleństwo. Owacje na stojąco i bez końca. Gratulowali, po rękach całowali, a jednemu to nawet serce się spociło.

Tak było. Trzebież zapamięta długo ten wieczór i tę BlinDZ ekipę.
W niedzielę śniadanko i długi powrót do domów. Rekordzistą jest Kuba, który w Rzeszowie zakończył przygodę po 3 rano w poniedziałek.
W imieniu załogi BlinDZ ogromnie dziękujemy organizatorom: Uczniowskiemu Klubowi Żeglarskiemu Bras, Jurkowi Nędzusiakowi, który całość przygotował i osobiście wszystkiego doglądał.
Krzyśkowi Kwietniewskiemu (Prezes UKŻ Bras) i Ani Górskiej (też z BRASA), za przygotowanie i pomoc przy kolacji i śniadaniu na Przystani Miejskiej w Policach;
Krzyśkowi Wielemborkowi (Prezes Stowarzyszenia Wodnego „LEŃ” w Policach), przeprowadził w czwartek DZ-tę z Trzebieży do Polic, a w piątek, gdy się okazało, że bom jest złamany, dostarczył na czas z Trzebieży zapasowy drzewiec, nie zważając na to, że spóźni się na start do własnych regat – to była znaczna pomoc przy organizacji pobytu Grupy Zobaczyć Morze.
Kazikowi Sawczukowi, który prowadził jedną z Dezet i mimo iż po raz pierwszy tak wyjątkową załogę miał, nie dał poznać, że się uczy.
Kazik również przeprowadził bezpiecznie i skutecznie (jak na kapitana jachtowego przystało) operację sponsorowania tego bezprecedensowego wydarzenia przez Rotary Club Świnoujście.
Dziękujemy ekipie widzących uczestników przygody, Markowi, Oli, Kasi Magdzie i Basi. Było was stosunkowo mało, za to jakich…
Szczególne podziękowania kierujemy do Jogiego. Mirek był dokładnie tam, gdzie trzeba, wtedy, kiedy trzeba. A jak nie trzeba, to go nie było.

BlinDZ - spakowani do wyjazduSpecjalne podziękowania kierujemy w stronę artystów/nie muzyków, czyli Marka Mosińskiego, który wykonał projekt plakietko-podkładki i pani Klementyny Kot, która ową plakietko-podkładkę wykonała. Jest czym się zachwycać. I patrząc i dotykając.

Za rok też coś pomyślimy. Przecież wystarczy w brajlowskim napisie Trzebież 2017 usunąć jedną kropkę i będzie 18. Zobaczymy.
W imieniu zarządu Fundacji imienia Tomka Opoki
Roman Roczeń
i Robert Krzemiński