Dlaczego właśnie Bitwa o Gotlandię?


W końcu września 2016 roku odbył się rejs wzdłuż brzegów Horwacji, w ramach projektu Zobaczyć Morze. Popłynąłem i ja.
Jak pewnie wiecie autobusem do Sukosanu jedzie się … długo. Może nawet baaaardzo długo. Moim najbliższym sąsiadem był jeden ze skiperów, Marek Minkowski. No i gwarzyliśmy sobie o tym i owym. Gdzieś w okolicy Węgier zeznałem Markowi, że moim marzeniem jest posmakowanie żeglarstwa jak się da porządnie. Ale wiesz – mówiłem – takiego naprawdę. Może pojedynczo Atlantyk zrobić… Marek zadumał się, w końcu rzucił: – A może zacznij od Gotlandii.
I tak zasiał ziarenko ciekawości. Zacząłem temat sprawdzać. Oczywiście wszyscy odradzali. No bo niby jak niewidomy ma to zrobić?
Ja również nie miałem sprecyzowanego pomysłu. Szukałem partnera do rozmowy, ale punkt startowy powinien być: „Dobra, płyniesz. Trzeba więc…”.
Na to wszystko zupełnie niezależnie nałożył się – zupełnie nieustalony ze mną pomysł Krzemienia. Nie znam drogi jego powstania, znam wynik.
Zadzwonił do mnie dnia któregoś i mówi:
– Chciałeś iść na Gotlandię?
– Chciałem.
– No to pójdziemy razem.
cytując nieżyjącego, genialnego Wojciecha Młynarskiego: „wszysko”!